Przejdź do głównej zawartości

Miniaturowe fiołki afrykańskie

Miałam już wiele różnych blogów, które kończyły się na jednym, w porywach do trzech postów i umierały śmiercią z zaniedbania. Tym razem startuję z blogiem, który z założenia nie ma być o niczym konkretnym. Chciałabym podciągnąć się w robieniu zdjęć i podzielić się z Wami tym, co fotografuję i uważam za godne fotografowania. Zamysł jest taki, żeby raz  w tygodniu wrzucać tu parę zdjęć, napisać kilka słów o ich temacie, a na deser zaserwować Dostojnego Kota. Każda wielka wędrówka zaczyna się od małego kroku naprzód. Oto i on.

Zacznę od dla wielu mało pasjonującego, bardzo kobiecego tematu - miniaturowych fiołków afrykańskich. 
Fiołek afrykański to moja ulubiona roślina pokojowa - nie trzeba go często podlewać, przetrwa praktycznie wszystko, długo kwitnie, ma wiele odmian kolorystycznych i łatwo się rozmnaża. Kiedy pewnego dnia odkryłam, że na aukcjach internetowych można nabyć listki rzadkich odmian zaczęła się systematyczna i nieunikniona inwazja parapetów w moim mieszkaniu. Obecnie mam ich całkiem sporo, ale najpiękniejsze są miniatury. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej urocze kwiatki doniczkowe. 

Odmiana Rob's Jitterbug


Odmiana Cirelda


Od lewej: Rob's Hippity Hop i Baby Brian




Miniatury są trudniejsze w utrzymaniu niż standardowe fiołki - trzeba je rzetelnie, prawie codziennie podlewać i autentycznie, raz na jakiś czas, wymagają nawozu. Dla mnie stanowi to wyzwanie, tym bardziej cieszę się, gdy w końcu kwitną. Mam nadzieję, że w tym roku doczekam się kwiatów z jeszcze kilku odmian.

I obiecany deser, Dostojny Kot.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Myszy rasowe

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o swojej przygodzie z myszami. Wszystko zaczęło się od tego, że bardzo pragnęłam mieć zwierzątko, ale mieszkałam w akademiku, w którym zwierzęta były niedozwolone. Po rozważnej analizie doszłam do wniosku, że mogłabym zakamuflować w swoim pokoju niedużego gryzonia. Z chomikami miałam bardzo złe doświadczenia, więc wybór padł na mysz. Przeczytałam, że samce pachną bardziej intensywnie, a samiczki z kolei muszą być dwie. Ucieszyłam się - dwa zwierzątka zamiast jednego? Doskonale. Tak zamieszkały ze mną pierwsze dwie myszki. Okazało się, że myszy nie gryzą, nie potrafią zejść ze stołu czy parapetu, pozwalają się trzymać na rękach. Zdecydowałam wtedy, że dokupię im jeszcze jedną koleżankę, tym razem rasową.  Tu chciałam się zatrzymać i powiedzieć coś dla mnie bardzo ważnego. Miałam w życiu sześć myszy i może nie jest to duża liczba, ale pozwoliła mi poznać te zwierzątka. Wcześniej tego nie dostrzegałam, ale obecnie, kiedy wchodzę do sklepów zool...